Dziś chciałabym podzielić się z Wami moimi wrażeniami o życiu na wsi. A mam co porównywać bo wcześniej mieszkałam w Warszawie – moim rodzinnym mieście. Wyprowadziłam się za porywem serca za ojcem mojej małej przyznaję i nie żałuję. Mieszkamy w Małopolsce, 12 km od Krakowa. Z racji tego że kocham przyrodę i po powrocie z Majorki (gdzie też mieszkałam kilka latek) mieszkanie w blokowisku i duże miasto oraz praca w korporacji bardzo mnie szybko wypalały.
Kocham Wawkę, przyznaję, ale wieś też jest super:) Nie mieszkam w domu, ale w malutkim bloczku, wokół którego mamy 1h terenu wspólnie z innymi mieszkańcami i gdzie mogę spędzać czas. Do lasu mam 200m do a pod okna zaglądają sarny.. i dziki zimą. Mieszkam na obrzeżach wioski ale wszystko czego potrzebuję mam blisko, o ok 300m: sklep, aptekę, żłobek. Przyjechałam w 9 mcu ciąży i tu wychowuję córkę. Ludzie są mili i uczynni, choć nie tak otwarci jak w stolicy, tzn. pomocni ale nie zwierzający się:) znam kilka mam w okolicy ale spotkałam się raptem z nimi 2x. Wiadomo, to nie klimaty hiszpańskie gdzie ludzie nawet jak poznają się w dorosłym wieku spotykają się że sobą i wychodzą (nawet z dziećmi) przy najbliższej okazji. W Polsce liczy się tylko rodzina!
Nie raz sąsiedzi częstowali mnie porcjami swoich owoców: śliwkami, jabłkami. Raz nawet sąsiad uraczył mnie mięsem z zająca – „dla małej na zupkę, nie ze sklepu” -mówi. Rzeczywiście, było pyszne. Na terenie wokół bloku rosną na dziko wiśnie, śliwki, orzechy, porzeczki. U sąsiada mam też winogrona które mogę zrywać, te wychodzące za ogrodzenie z siatki, bez ograniczeń. Pychaaa. Nawet jedzenie w supermarketach smakuje lepiej niż w dużym mieście.. a mięso z mięsnego ma prawdziwy, głęboki smak. Życie płynie spokojnie i wolno… nieraz trochę nawet za monotonnie jak na mój gust, ale coś za coś.
W Warszawce jest bardzo dużo atrakcji i wielu znajomych, co weekend możesz robić co innego.. tu opcje się zawęziły do najbliższej okolicy i wszędzie samochodem. Te 3 lata spędzone tu pozwoliły skupić się na córce i moich projektach i rozwoju kreatywności- efekty wkrótce opublikuje:) sielską ciszę w lato przerywają kosiarki, sąsiedzi tylko się wymieniają przy koszeniu trawy wokoło. Bardzo pozytywna stroną jest, że wreszcie po 20 latach od zrobienia prawa jazdy zaczęłam jeździć samochodem:) .. w mieście używałam metra i mogłam szybko wszędzie się dostać.
Za oknem w ogrodzie zamiast kłótni z blokowiska słyszę jak ptaki drą się wniebogłosy co jest muzyką dla uszu a jak zadrę głowę widzę gwiazdy. Na przeciwko osiedla (3 bloczki) pasą się konie, które można dotknąć, a mała ma frajdę podając im do pyska trawę. Dziś uważam, że moje życie choć uboższe w rozrywkę i w kaskę jest bardziej jakościowe… Mniej choruję, naturę mam za oknem, nie spieszę się. Dla mnie jako projektanta ogrodów kontakt z przyrodą jest bardzo ważny.. Warszawka też jest ok, choć przytłacza po jakimś czasie.. I trzeba wyjechać aby odpocząć i tęsknię za kontaktem z moimi znajomymi, ale staram się od czasu do czasu zaaranżować spotkanko.. Kiedyś ludzie że wsi uciekali do miasta a teraz jest odwrotnie..
Potrafię Ciebie zrozumieć ja wychowana na blokowisku, wychodząc za mąż zaczęłam mieszkać w kamienicy, gdy z mężem szukaliśmy swoich 4 kątów już nawet nie było mowy o powrocie na blokowisko szukaliśmy malego domku lub mieszkania w kamienicy, kupiliśmy mieszkanie w kamienicynz malum ogródkiem w takiej części miasta że można by uznać iź jesteśmy poza miastem. A teraz jestem w nowej pracy w małym miasteczku gdzie wokół tylko lasy, góry i pagórki, cisza i spokój żeby zrobić zakupy trzeba pojechać autem, myślałam że będę się nudzić, ale korzystam z uroków tej ciszy i spokoju. Pozdrawiam
Myślę, że to co uważasz za stracone – to i tak z czasem przemija! To co teraz zyskałaś – to jest właśnie normalne życie! Spokój, natura, bezpieczeństwo dla Ciebie dla Twojego dziecka dla Was. Sam wychowywałem się w mieście i mieszkałem do 35 roku życia w bloku. Los sprawił, że przeprowadziłem się do domku na obrzeżach miasta. Ogród, własne owoce i warzywka, piesek biegający po ogrodzie, blisko las /grzyby, jagody itp./ Drewniana altanka, w której urządzam grilla jak stęsknię się za starymi znajomymi. Plusów niezliczona ilość! Teraz nie zamienił bym się na blokowiska! Serdecznie pozdrawiam i gratuluję córce mądrej Mamy! 🙂 <3
Dotka40, wszystko ma swoje plusy i minusy..ja już tyle razy się przeprowadzałam, że wiem..ale ludzie wynoszą się na wieś już w pewnym wieku;) szczególnie Ci którzy pracowali i mieszkali w mieście..choć znam też przypadek, że rodzina wróciła do mista ze względu na dzieci, aby iały wszystko pod nosem..pozdrawiam cieplutko i korzystaj teraz ze spokoju:)
Dla małego dziecka życie na wsi to raj 🙂 Później miasto może stać się kuszące, choć to zależy od upodobań. Ja miasto uwielbiam, ale właśnie odpoczywać wolę poza nim. Natura ma moce kojące 🙂
Niera z tęsknię za miastem, za światłami w nocy, gwarem.. ruchem.. Najlepiej to połączyć życie w mieście z byciem na wsi…
Pingback: Życie na wsi — Mamapo40 | Mon site officiel / My official website
Prowincja, to nie jest pojęcie geograficzne,
To stan świadomości…
Bardzo mi się podoba ta sentencja.
Może dlatego, że też mieszkam na wsi…
Za stolicą nie przepadam gdyż jest kilka kwestii które odrzucają mnie od tego miasta.
życie w Wwce jest trochę uciążliwe, ale ja i tak ją kocham, bo tam się urodziłam i wychowałam..
Zależy komu z czym kojarzy się ta wieś 🙂
Jeśli z pracą przy żniwach to no.. Zdania są podzielone 🙂 musimy znaleźć jakiś kompromis. Miasto czy wieś? Może wieś blisko miasta? 🙂